
Z mojego domu stopniowo znika chemia. Oprócz płynu do mycia naczyń, tabletek do zmywarki oraz proszku do prania nie kupuję już żadnych środków czystości. Wszystko wyparła soda i ocet. Sody używam wszędzie, gdzie potrzebna jest moc ścierna, octu używam zaś na większość powierzchni wymagających odtłuszczenia lub dezynfekcji.
Dlaczego domowe środki czystości a nie kupna chemia?
Powody są trzy:
- upraszczanie życia, dzięki mniejszej ilości opakowań, które trzeba kupować, a następnie przechowywać
- zdrowie – mam wrażliwą skórę oraz małe dzieci, dlatego staram się, by to, czego używamy w domu jak najmniej nam szkodziło
- skuteczność – ocet i soda po prostu działają, nie mam więc potrzeby szukania innych środków
Gdy stopniowo rezygnowałam z kupnych środków czystości argumenty zdrowotne miały dla mnie największe znaczenie. Nie zastanawiałam się za bardzo nad innymi korzyściami. Chciałam po prostu uniknąć plam i zaczerwienień, które pojawiały się u mnie często po stosowaniu standardowych środków czystości, oraz nie bać się, co oprócz brudu i kurzu trafia do żołądków moich dzieci, gdy zjadają okruchy z podłogi lub liżą drzwi balkonowe.
Czytałam sporo na temat domowych środków czystości aby zoptymalizować sprzątanie i bardzo często trafiała na informację o tym, że korzystanie z octu i sody to świetny sposób na oszczędzanie. Czy tak jest rzeczywiście?
Zalety kupnej chemii
Kupne środki czystości mają wiele wad, ale również kilka zalet. Jedną z nich jest niewątpliwie zapach, ale ta, która ma znaczenie w kontekście oszczędzania, jest…wydajność. Na początku artykułu napisałam, że z mojego domu chemia znika stopniowo. Powodem, dla którego dzieje się to stopniowo, a nie na raz, jest fakt, że środków czystości nie wyrzucam – czekam po prostu aż się skończą. Nie zostaną one po prostu zastąpione nowym opakowaniem. Ich funkcje przejmie ocet i soda. Mimo, że proces zastępowania kupnej chemii bardziej naturalnymi metodami zaczęłam już dawno, pod kuchenny zlewem nadal mam kilka opakowań środków czystości, których końca nie widać.
Koszty domowych środków czystości
Ocet i soda są tanie, ale często by osiągnąć zamierzony efekt, trzeba ich używać w znacznej ilości. Mniejszy problem widzę z sodą. Kupuję ją na Allegro w dużych opakowaniach; wtedy kilogram kosztuje w okolicach 4 zl. Moje pięciokilogramowe opakowanie zakupione ponad dwa lata temu dopiero zaczyna się kończyć. Na pewno nie byłoby opłacalne kupowanie jej w małych opakowaniach, w jakich możemy ją znaleźć w sklepach spożywczych.
Natomiast ocet zużywam w dosyć dużych ilościach. Używam go do mycia szyb, kafelków, armatury łazienkowej, odkamieniania toalet, czyszczenia przypalenizny, mycia podłóg. Octu nie kupuję w ilościach hurtowych – z reguły dorzucam butelkę do koszyka podczas zwykłych zakupów. Butelka 0.75l starcza mi mniej więcej na dwa tygodnie, a kosztuje około 2zł. Czyli rocznie na domowe środki czystości wydaje około 52 zł za ocet oraz 10zł za sodę. I, co muszę zaznaczyć, nie jestem Perfekcyjną Panią Domu. Podejrzewam, że częstotliwość sprzątania, a co za tym idzie zużywania środków czystości mam mniejszą niż średnia (i to mimo trójki dzieci, które brudzą nieprzeciętnie). Przy rozważaniu, na ile przerzucenie się na domowe środki czystości jest opłacalne, warto wziąć pod uwagę własne zwyczaje związane ze sprzątaniem.
Czy domowe środki czystości rzeczywiście są tańsze?
Czy dałoby się za to kupić roczny zapas chemii domowej z wyłączeniem tabletek do zmywarki, płynu do mycia naczyń oraz proszku do prania? Podstawowa chemia – płyn do podłóg, jakieś mleczko czyszczące, preparat do okien, płyn do toalet powinny się w tej kwocie zmieścić, o ile zakup byłby w jakiejś promocji lub dyskoncie, a zużycie zgodne z wskazówkami producenta – czyli najczęściej nieduża ilość preparatu na raz (Polacy mają tendencję do stosowania większych niż zalecane dawek). Nie udałoby się jednak w tej kwocie zamknąć kupując jakiekolwiek dodatkowe preparaty typu odkamieniacz, lub coś do usuwania przypalenizny, czyli rzeczy, z którymi ocet i woda doskonale sobie radzą. I to tu jest największe spektrum do oszczędności – na dedykowanych, rzadko używanych preparatach. Następne w kolejności byłyby preparaty do mycia okien, ponieważ wydajność domowych środków czystości jest zbliżona do ich kupnych odpowiedników. Według mnie najmniej ekonomiczne są domowe środki do mycia podłogi, gdyż do nich zużywa się sporo octu – znacznie więcej niż specjalistycznego płynu (ale oczywiście korzyścią jest to, że nie rozsmarowujemy po podłodze nieprzebadanej dobrze mieszanki chemikaliów). W większości przepisów, jakie znalazłam sugerowana jest szklanka octu, na wiadro wody. Litrowe opakowanie octu starczyłoby więc na mniej więcej 5 myć. Jedno mycie to więc koszt około 53 groszy – mniej więcej tyle wychodzi w przypadku kupnej chemii dobrej jakości.
Podsumowanie – czy możemy oszczędzić przerzucając się na domowe środki czystości?
Moim zdaniem tak, jednak nie są to tak wielkie oszczędności jak sugerują niektóre blogi i portale promujące domowe sposoby na sprzątanie. Największy zysk to zdrowie nasze i naszej rodziny, oraz ograniczenie ilości miejsca, jakie środki czystości zajmują. Według mnie z tego względu warto zastąpić chociaż część kupnej chemii domowymi środkami czystości, a ewentualne oszczędności potraktować jako dodatkowy bonus.